I'm bringin' sexy back, them other boys don't...
Komentarze: 4
Jakiś zły humor. Wszystko widzę w szarych barwach. A dodatkowo ostatnimi czasy wzięło mnie na dumanie, wspominanie i co najgorsze myślenie o przyszłości. O tym, że za miesiąc nie będzie już nikogo z teraźniejszej paczki, bo wyjeżdżają na studia... Łukasz też. Wiecie jak to boli? Kiedy myślę o naszych imprezach na działkach, kiedy je wspominam i wiem, że mam jeszcze tylko miesiąc, bo później nigdy już nie spotkamy się w tym gronie, na tych działkach. I nie mówcie, że na pewno coś jeszcze razem zorganizujemy. To skąplikowane, ale wiem, że nie. Gdy o tym myślę, czuję, jak jakaś wewnętrza siła ściska mnie za gardło i nie pozwala normalnie oddychać. Staram się o tym zapomnieć. Zamknąć tą świadomość, przynajmniej na chwilę. Ale nie potrafię. Stracę coś, co dopiero się narodziło. Jeszcze 2, 3 imprezy i bye... zostanie stara paczka. Ale to nie to samo. Każdą z osobna lubię na swój sposób, są zupełnie inne, ludzie stanowczo różni...
A wczoraj była impreza. Znajomi z tegorocznych wakacji, tudzież ci, których niedługo stracę... nie poszłam. Zjechała się rodzinka, oglądaliśmy kasetę z Portugalii... Cały wieczór zadręczałam się myślami, że Łukasz z kimś baluje... i pewnie balował. Ale nie przyznaje się. A ja nie pytam... bo przecież rzuciłam go, nie mam prawa być zazdrosna. Jak pies ogrodnika, wiecie? Bo sama go nie chcę, ale jak myślę, że inna zajmie moje miejsce, to się gotuję od wewnątrz...
Dodaj komentarz