To była jedna z najlepszych imprez w moim życiu. Cudowny klimat, cudowni ludzie, duuuużo śmiechu, wygłupów, rozmów. I jak tu nie kochać tych ludzi? ;) Nie było jednej osoby, która nie żałowała, że ta sobota już dobiegła końca. Zapaleni studenci, którym ,,dorosłe" :P życie w akademiku spodobało się wyjątkowo, odjeżdżali dziś ze smutnymi minami i przysłowiową łezką w oku. Bo naprawdę było bosko. I wierzę, że to nie ostatni raz ;)
A poźniej udałam się na dyskotekę, gdzie był M. Jak się już do mnie przykleił, to nikt i nic go odciągnąć nie mogło. Było sweet, on jest sweet. Nie, nie zakochałam się ani nic z tych rzeczy. Po prostu, taką cechę u niego się doszukałam ;) A jego była... znów myslałam, że zabije mnie wzrokiem. Dziś napisała na gg... Uważa, że rozbiłam ich związek i to przeze mnie on nie chce do niej wrócić. Szczerze, myślę, że gdyby nie ja, znów by się zeszli. To jednak, że teraz to ja go kręcę, to już jego wola, nie moje czynne działanie. Cóż, gdybym była winna, winna byłabym za samo to, że istnieję. Trochę mi Jej nawet żal, że tak się w nim zakochała. No i zapomniałabym... Zaprosił mnie na półmetek =)